Pozornie wyglądają jak idealna para. Obydwoje są dla siebie nadzwyczaj mili i uprzejmi. Nigdy się nie kłócili, bo przecież nie ma miedzy nimi różnic. Inni zazdroszczą im takiego stanu, podziwiają ich: „Taki udany związek, wyglądają, jakby się właśnie zakochali”. Ale rzeczywistość może wyglądać zupełnie inaczej. Pomiędzy partnerami, wbrew pozorom, może być więź ale niezdrowa – tzw. toksyczna miłość. Trudno jest bowiem mówić o zdrowej miłości, gdy każda osoba musi zaprzeczyć swoim pragnieniom, potrzebom, emocjom, swojemu Ja, gdy obydwoje skrywają swoje prawdziwe uczucia tylko po to, aby spełnić oczekiwania drugiej osoby. Trudno jest mówić o miłości, gdy nie ma w niej bliskości polegającej na akceptacji drugiej osoby właśnie taką, jaką ona jest. Trudno jest mówić o miłości, gdy poszukujemy w drugiej osobie tylko swojego odbicia a nie jej niepowtarzalności. Tak właśnie jest w tzw. narcystycznym związku.
O kobiecie, która bez męża była nikim
Przede mną siedzi młoda, ładna, elegancka 35 letnia kobieta. Przyszła na terapię, gdyż ma trudną sytuację życiową. Mówi o sobie, że jest nieatrakcyjna. Opowiada o swoim życiu, o trudnościach w relacjach, w życiu codziennym – także w małżeństwie. W pracy nie czuje się dobrze. Przyjmuje mało konfrontującą pozycję. Ocenia siebie jako osobę ugodową, co jednak zaczyna jej przeszkadzać. Przeszkadza jej to, że w różnych sytuacjach nie potrafi zająć jakiegoś stanowiska, że bardzo stara się być taka, jak inni od niej tego oczekują, gdyż boi się, że nie zostanie doceniona, pochwalona. Jednocześnie nie wie, czy jest na tyle osobą wartościową, aby ją docenić. Mówi, że czasem gubi się w tym, kim jest, jaka jest. Że często czuje się jak część, przedłużenie kogoś i nie widzi w tym, co robi, w s.woich zachowaniach, słowach siebie. Czuje się niedoceniona, a każdą uwagę przeżywa krzywdząco, raniąco.
toksyczna miłość
Szukam swojego odbicia
Właściwie to przyszła na terapię, bo jej związek zaczyna się rozpadać.
Często słyszę od męża i teściowej: „Zachowujesz się, jak rozkapryszona księżniczka”, „Mogłabyś czasem pomyśleć o mnie a nie o tylko o sobie”, „Nic nie widzisz poza końcem własnego nosa” – te słowa tak bardzo ranią. Dlaczego zarzucają mi, że nic nie robię dla innych? To tak bardzo boli. Przecież ja tak poświęcam się dla nich: piorę, sprzątam, gotuję robię zakupy, rezygnując z własnych potrzeb. A gdzie w tym wszystkim jestem ja? Czasem myślę, że tak staram się żyć dla innych, że staję się przedłużeniem ich oczekiwań i gubię się w tym, kim jestem. Ale nikt tego nie widzi, nikt nie docenia… A tak bardzo pragnę akceptacji…
toksyczny związek
Nie wiem kim jestem
Jej mąż ma dobrze płatną pracę. Obraca się w wyższych sferach, ma dużo wpływowych znajomych. W domu na ścianach wisi mnóstwo dyplomów, jakie uzyskał w swojej dziedzinie – lubi, kiedy inni to zauważają. Kobieta, mimo dobrej pracy jednak zawsze czuła się jakoś gorsza, będąca niejako w cieniu jego sławy. Często wyjeżdżała z nim na konferencje i słyszała pochwały składane na jego ręce. Jednocześnie czuła się zawiedziona i zła, gdyż miała poczucie, że te sukcesy poniekąd zostały zbudowane na jej plecach, na jej poświęceniu.
Mąż ma od kilkunastu miesięcy kochankę. Pojawiła się, kiedy kobieta zaszła w ciążę, kiedy przestała być dla niego atrakcyjną fizycznie. Kobieta zauważa też, że mąż przeżywa narodzonego syna, jak rywala. Ciągle zarzucał kobiecie, że powinna jakoś wyglądać dla niego, zadbać o siebie, iść do kosmetyczki. I więcej czasu czy uwagi poświęcać jemu, jego wyprasowanym koszulom, garniturom, krawatom – wizerunkowi, a nie chodzić po ginekologach.
Family Problems - homeless
Kiedy syn się urodził, mąż praktycznie przeprowadził się do kochanki. Trudno mu było znieść fakt, że to dziecko stało się centrum mojej uwagi. A ja tak bardzo starałam się być także dla niego, ale brakowało mi energii.
Opisana sytuacja, choć fikcyjnie stworzona dla czytelnika, pokazuje trudny moment życiowy „idealnej” pary, w której partnerzy nie mogą urzeczywistnić idealnego stanu, gdyż pojawiło się dziecko i jeden z partnerów przestaje być przedłużeniem, odzwierciedleniem drugiego, przestaje go podziwiać.
Co to znaczy związek narcystyczny?
Najprościej mówiąc to związek, w którym jeden partner nieświadomie ustawia się w pozycji osoby uwielbianej, z kolei drugi partner rozpływa się we wspaniałości współmałżonka – podziwia go i poświęca się dla niego. Taką nieświadomą grę partnerów psychoterapeuci określają mianem koluzji (w tym wypadku mówimy o tzw. koluzji narcystycznej). Na początku trzeba sobie uświadomić, że koluzja to nie celowe działanie, czy manipulacja, ale zupełnie niezamierzone zachowania partnerów. Okazuje się, że podstawą koluzji jest nierozwiązany ten sam podstawowy konflikt utrwalony w dzieciństwie. I to on właśnie przyciąga partnerów. Spełniają nawzajem swoje sfrustrowane potrzeby, pragnienia wynikające z ich własnych braków, deficytów. Dzieje się to poza dojrzałą bliskością, która jest ważnym elementem miłości.
Uważny czytelnik pewnie zauważył, że w samym zakochaniu istnieje tzw. stopienie. To, co odróżnia stan zakochania od koluzji narcystycznej, to świadomość posiadania niezależnego „ja”.
Dzieciństwo narcyza
W dzieciństwie musiał spełniać oczekiwania rodziców, często te niezrealizowane przez nich samych. Musiał stać się niejako ich przedłużeniem. Jego własne potrzeby były nieważne, niezauważane, nieakceptowane. To często dzieci sławnych rodziców, dzieci rodziców z zawodem przekazywanym z pokolenia na pokolenie, dzieci rodziców, które mogłyby pójść swoją drogą, za swoimi pragnieniami ale muszą realizować potrzeby i przekaz rodziców. To też dzieci które realizują niespełnione aspiracje rodziców, to czego oni sami nie mogli zrealizować. Takie rodziny przypominają trochę matrioszki, każda kolejna lalka jest kopią poprzedniej, ale jest też sama w sobie pusta. Osoby narcystyczne często skarżą się na uczucie pustki w sobie i potrzebę stawania się takimi, jak oczekuje od nich otoczenie, gdyż rodzice z jakiegoś swoistego powodu nie pochylili się nad ich potrzebami, aby wspierać ich tożsamość.
Ale problem zaczyna się dużo wcześniej, jeszcze przed wyborem zawodu, czy drogi życiowej. We wczesnym okresie dzieciństwa dziecko zaczyna zaprzeczać swoim własnym potrzebom by realizować potrzeby rodziców. Wynika to z faktu, że to rodzice wiedzą, które ubranko jest ładniejsze, co dziecku bardziej smakuje, co czuje dziecko. Nie pytają go o zdanie, nie podążają za jego potrzebami, nie wzmacniają jego tożsamości. Dziecko zatem zaczyna zaprzeczać swoim potrzebom, uczuciom i realizuje te, które wskazują rodzice. Staje się takie, jak oczekują tego rodzice – stąd rodzi się uczucie pustki. A co się dzieje, gdzy dziecko się przewróci, uderzy? Gdy dziecko przeżyje jakieś niepowodzenie? Gdy dziecku jest smutno, przykro, gdzy dziecko się złości? Okazuje się, że przecież idealne dziecko nie może się złościć, nie może przeżywać smutku, więc musi zaprzeczyć swojej emocjonalności. Zaczyna budować fałszywy obraz siebie, taki obraz, jaki chcą widzieć jego rodzice. Nie jest więc sobą, ze swoją wrażliwością i emocjonalnością, tylko przedłużeniem oczekiwań rodziców. Tak powstaje false-self (fałszywe Ja, Ja fasadowe). Dziecko nie jest podziwiane za to jakim jest w rzeczywistości. Wszelką nie akceptację, wszelkie uwagi zaczyna źle znosić. W uproszczeniu można powiedzieć, że jeśli dziecko nie było kochane takim jakie jest, jeśli było wykorzystane do realizacji marzeń rodziców lub otrzymało przekaz: „musisz być kimś lepszym” to przez resztę życia będzie mu trudno być sobą lub będzie to w ogóle niemożliwe. Dziecko bez stabilnej tożsamości, która tworzy się przy empatycznym wspieraniu rodziców, staje się bardzo podatne na krytykę, na zranienie (narcystyczne).
Uwielbiam Cię, nie potrafię bez ciebie żyć – o narcystycznym dopasowaniu dwojga ludzi
W małżeństwie mamy najczęściej do czynienia z dwoma rodzajami narcyzmu. Jeden partner jest narcyzem dominującym, drugi komplementarnym. Już Heinz Kohut i Otton Kenberg toczyli dyskusję, jak rozumieć narcyzm, czy narcyzm jest wynikiem braku podziwu i potwierdzenia wartości dla dziecka ze strony rodziców i w ten sposób powstaje osobowość bardzo krucha i podatna na rozpad, czy jest to już zaburzona strukturalnie osobowość, zawistna, zachłanna, potrzebującą wsparcia. Kolejni terapeuci na ten spór teoretyczny zastosowali podział rozróżniając narcyzm niewrażliwy od przeczulonego (Glenn Gabbard) lub narcyzm grubo- i cienkoskórny (Herbert Rosenfeld). To rozróżnienie jest istotne w powstaniu narcystycznego związku.
Narcyz dominujący, zwany fallicznym, ekshibicjonistycznym, progresywnym, lubi się chwalić i skupiać uwagę na własnych osiągnięciach. Inni są mu obojętni, szuka osób, które poświęcą się, będą go adorować, chwalić. Jako partner wyobraża sobie, że partner poświęci się dla niego i wzmacnia swoje słabe ja kosztem partnera. Może być wspaniały ponieważ narcyz komplementarny go uwielbia. Ale… i tu uwaga! boi się stopienia czy zlania w związku.
Narcyz komplementarny zwany też niefortunnie schizoidalnym czy regresywnym, jest niezwykle empatyczny. Jest osobą introwertyczną, nieśmiałą, czekającą, aż odkryje się jego wartość. To dobry słuchacz, godny zaufania. Rozumie nas idealnie. Jako partner rezygnuje ze swego ja i wywyższa Ja partnera. Uwielbia partnera, ponieważ on jest taki wielki i wspaniały.
Zatem miłość w oczekiwaniu narcyzów to zlanie, brak granic między partnerami, między moim ja a ja partnera.
Kiedy rozpada się taki związek?
Kiedy pojawia się swoisty konflikt. Partnerzy z jakiegoś powodu nie mogą nadal realizować „idelanego” stanu. Narcyz dominujący obawia się stopienia w związku, zwłaszcza ze słabą osobą, gdyż gardzi słabością. Naturalne jest, że im dłużej trwa związek, tym bardziej odkrywa się słabości drugiej osoby, co jest jednak dla niego trudne do zaakceptowania. Narcyz komplementarny także zauważa, że „ideał” nie jest taki idealny – pojawia się rozczarowanie. Nie mogą już wzajemnie wzmacniać swojej wartości.
Kolejnym powodem staje się ciąża i dziecko – konkurent do podziwu. Skończyła się idylla. W opisanej sytuacji mężczyzna odszedł do kochanki. Poczucie opuszczenia zapycha inną partnerką (klin klinem). A kupując jej drogie prezenty kupuje jej podziw. Pojawia się kolejna fasadowa miłość. Narcyz komplementarny tymczasem okupuje to cierpieniem z powodu powtórnego porzucenia jego prawdziwych pragnień i potrzeb, jego prawdziwego ja. Powstaje kolejna rana narcystyczna i pojawia się depresja nawet w klinicznym wymiarze wraz z myślami i tendencjami samobójczymi.
Sad wife looking at her ring
Jednym z powodów rozpadu związku jest także osobisty rozwój partnera komplementarnego, który zaczyna widzieć swoją wartość w innym wymiarze, niż poprzez odzwierciedlanie wielkości swojego partnera.
Czy można uratować związek dwóch narcystycznych osób?
Jak już wspomniałam wcześniej, koluzja polega na nieświadomej grze partnerów. Praca każdego z partnerów nad ich nieświadomością, nad ich sfrustrowanymi potrzebami, deficytami wydaje się być teoretycznie rozwiązaniem impasu. Zatem psychoterapia? – tak, to byłoby dobre rozwiązanie, ale jest jednak jakieś „ale”. Pojawia się problem motywacji do korzystania z terapii. Tak, jak narcyz komplementarny jest skłonny do korzystania z pomocy i pracy terapeutycznej, tak narcyz dominujący może mieć z tym duży problem. Dlatego może się okazać, że podjęcie terapii tylko przez jednego z partnerów, który będzie pracował nad swoją tożsamością i autonomią może doprowadzić do zakończenia związku.
Jeśli zdarzyło ci się w życiu spotkać z takimi historiami i bezpośrednio Ciebie dotknęły, wejdź na stronę gabinetu Ad Metam -
http://psycholog-brzeg.pl - i zapisz się na konsultacje psychoterapeutyczne.